Ludzie, przecież sama nie znam odpowiedzi na to pytanie, litości.
We wtorek kolejne spotkanie Erasmusowych - oczywista oczywistość w pokoju Kazi. Niestety, nasza ulubiona miejscówka jest już spalona- przyszedł menadżer - "jeszcze jedna taka impreza i wylatuje Pani z akademika." - usłyszała następnego dnia nasza droga Gospodyni.
Nadeszła konsternacja: "Przecież nie byliśmy głośno!" "hmm no właśnie, przecież nikt nie przyszedł nas uciszyć." "Ejjj może chodzi mu o ten moment, gdy wszyscy tańczyliśmy makarenę, albo ASEREHE." "... albo daj mi tę noc, cieciererecie?" "Hmm chyba jednak nie było tak cicho..." x))
A wczoraj, by wszelkim plotkom powiedzieć "dość" - ERASMUS to nie tylko picie, imprezy do 4 rano i powolnym zamienianiem się w zombie - poszliśmy do teatru na balet! Kto by przypuszczał. Jeszcze nigdy nie widziałam tego typu przedstawienia, zrobiłam to w Chorwacji. Można? MOŻNA! Było pięknie, inaczej się tego ująć nie da. Nie ma nawet, co się nad tym rozpisywać. Ci z Was, którzy kiedykolwiek byli na balecie, zrozumieją, a ci, którzy jeszcze tego nie zrobili, zdecydowanie powinni ;)
Jak w każdej opowieści, dochodzimy do jej pkt kulminacyjnego. Tajemnicza paczka. Mimo wielkich obaw nadawcy dotarła tutaj, bidulka. Ponownie za nią dziękuję ;) Nic jednak nie uśpi mojej czujności- MGR!
Krystyna zyskała nowego kolegę, nie jest już samotna, a i Suchomska do serca przytuliła. Jest nas już troje (chociaż licząc przyjaciela z koszulki można zaryzykować stwierdzenie, że jest nas raczej czworo) na obcej ziemi, w obcej sytuacji i ciągle odliczamy dni do powrotu ;)))
na obiadku za ~3zł xD |
Rodzice |