czwartek, 25 października 2012

Balet, makarena, tajemnicza paczka.

Tydzień zleciał z prędkością światła. Zajęcia zaczęły się na dobre. Coraz więcej nowych twarzy, więcej uściśniętych dłoni, nowych imion kończących się na -ica. "jesteś z Polski?" "Tak" "I rozmawiasz po chorwacku?" "yhm" "DLACZEGO?!" -  i tak codziennie ;))
Ludzie, przecież sama nie znam odpowiedzi na to pytanie, litości.
We wtorek kolejne spotkanie Erasmusowych - oczywista oczywistość w pokoju Kazi. Niestety, nasza ulubiona miejscówka jest już spalona- przyszedł menadżer - "jeszcze jedna taka impreza i wylatuje Pani z akademika." - usłyszała następnego dnia nasza droga Gospodyni.
Nadeszła konsternacja: "Przecież nie byliśmy głośno!" "hmm no właśnie, przecież nikt nie przyszedł nas uciszyć." "Ejjj może chodzi mu o ten moment, gdy wszyscy tańczyliśmy makarenę, albo ASEREHE." "... albo daj mi tę noc, cieciererecie?" "Hmm chyba jednak nie było tak cicho..." x))
A wczoraj, by wszelkim plotkom powiedzieć "dość" - ERASMUS to nie tylko picie, imprezy do 4 rano i powolnym zamienianiem się w zombie - poszliśmy do teatru na balet! Kto by przypuszczał. Jeszcze nigdy nie widziałam tego typu przedstawienia, zrobiłam to w Chorwacji. Można? MOŻNA! Było pięknie, inaczej się tego ująć nie da. Nie ma nawet, co się nad tym rozpisywać. Ci z Was, którzy kiedykolwiek byli na  balecie, zrozumieją, a ci, którzy jeszcze tego nie zrobili, zdecydowanie powinni ;)
Jak w każdej opowieści, dochodzimy do jej pkt kulminacyjnego. Tajemnicza paczka. Mimo wielkich obaw nadawcy dotarła tutaj, bidulka. Ponownie za nią dziękuję ;) Nic jednak nie uśpi mojej czujności- MGR!
Krystyna zyskała nowego kolegę, nie jest już samotna, a i Suchomska do serca przytuliła. Jest nas już troje (chociaż licząc przyjaciela z koszulki można zaryzykować stwierdzenie, że jest nas raczej czworo) na obcej ziemi, w obcej sytuacji i ciągle odliczamy dni do powrotu ;)))



na obiadku za ~3zł xD
Rodzice 

wtorek, 16 października 2012

Trogir z Osijekiem

Krystyna i ja bardzo chciałybyśmy przeprosić za naszą absencję w ostatnim czasie.
Życie powoli idzie do przodu. Wczoraj pierwsze poważne zajęcia. Dzisiaj kolejne, i w środę, i w czwartek, piątek może uda się załatwić wolny. To byłoby coś ;)
Miniony weekend upłynął pod znakiem WINA i kasztanów ;) Odwiedziny znajomych twarzy były mi bardzo potrzebne.
Krystyna nareszcie poznała Prochosko. Wydaje mi się, że nawet się polubiły, gdyż Splicianka od razu przylgnęła do polskiej piersi... Hmm.
Udało nam się pojechać do Trogiru. Małe aczkolwiek jakże urokliwe miasteczko. Obejście go w naprawdę wolnym tempie zajmie Wam max 30 min, ale i tak warto. Dla pysznej kawy, widoków, wąskich uliczek i najlepszych Ćevapi, jakie kiedykolwiek jadłam.
Oczywiście nie obyło się bez nerwów- uprzejmy Pan, który śledził nas aż do Splitu, sprawił, że miałam lekkie palpitacje serca...
Teraz pozostaje tylko zebranie swojej osoby, wyjście i odhaczenie kolejnego dnia (oby bez większych niespodzianek).
Ściskamy.







środa, 10 października 2012

Targ Rybny


Żyjemy, żyjemy. Mamy się całkiem dobrze.
Po wczorajszym deszczowym dniu, dziś wyszło słońce.
PIERWSZE ZAJĘCIA! Wstyd się nawet przyznać, ale naprawdę się ucieszyłam.
Angielski tłumaczony po chorwacku? Fantastyczna opcja! Do tego przemiła Pani prowadząca i można się uśmiechnąć.
Bonus: kurs chorwackiego- jutro pierwsze spotkanie...
Nadal czekamy na plan (jeśli myśleliście, że na UAM jest bałagan- wpadnijcie tutaj!).
Dzisiaj "studencka środa" - jeeeej...but I don't feel like dancing.
Asia zaprowadziła mnie dzisiaj do kawiarni, schowanej na targu. Piękne miejsce, w oddali słychać gwar Pań, które zachwalają swoje produkty i narzekają na wszystko. Chętnych MOŻE zaprowadzę :P
Opisywałam Wam już targ rybny? Fantastyczne miejsce. Wkrótce wrzucę trochę zdjęć. Zawsze kiedy koło niego przechodzę, myślę sobie: "Mamusia Violetka byłaby w siódmym niebie. Pewnie kupiłaby wszystkiego po trochu, przyrządziła i upieklibyśmy to w folii."
Na targu zawsze jest gwarno, pełno ludzi, odpowiedni zapach (jednak zawsze jest to woń ryby świeżej- nie mrożonej ;)). Mewy ustawiają się w kolejki z nadzieją, że coś spadnie ze stołu, a one zdążą to porwać i zjeść gdzieś, gdzie jest spokojniej.
Samo położenie tego miejsca, jest równie niezwykłe. Targ rybny, mieści się bowiem zaraz przy rivie, praktycznie przy jednej z uliczek, które prowadzą do serca Pałacu Dioklecjana. Takie połączenie tradycji morskiej z historią miasta (chyba doszukuję się czegoś, co w praktyce nie ma miejsca).
Niektórzy mówią, że Split to trochę większa wieś...

http://www.youtube.com/watch?v=f1Imz-K-1gs

sobota, 6 października 2012

Brač

tak sobie leżymy.

takie tam na plaży Zlatni rat

Krystyna w gaju oliwnym

To był naprawdę piękny dzień. Cały dzień na wyspie Brač :) wycieczka promem, spotkanie wspaniałego Pana, który zawiózł nas za darmo na drugi koniec wyspy, a tam... piękna plaża Zlatni Rat. Woda marzenie- i tak tak moi drodzy- dnia 6.10.2012r., kiedy Wam w Polsce marzną trzewia, my się kąpałyśmy.
Cały dzień leżenia, opalania się- pięknie. Nawet Krystyna wyjrzała z torebki i chciała kilka zdjęć.
Powrót udany, Supetar- robi wrażenie, naprawdę jest magicznym miejscem.
Zabierzemy tam wszystkich, którzy przyjadą nas odwiedzić.
Obecnie padamy na twarz, chce nam się tylko leżeć, więc zostawiamy Was z kilkoma dodatkowym zdjęciami.
... so call me maybe ;))





piątek, 5 października 2012

Krystyna w pałacu


Takie tam z zaskoczenia





Krystyna jak zwykle nie chciała wstać, ale szarpnęłam ją za ucho i już chwilę później była gotowa. Wyruszyłyśmy w kierunku Dziekanatu, by odbyć tam spotkanie z koordynatorką Erasmusa na naszym wydziale. Jakie było nasze zaskoczenie, gdy Pani wkroczyła do pokoju z wielką ilością ciastek, napojów, by "godnie nas ugościć". Do tego książki i płyty DVD o Splicie. No trzeba przyznać, że zrobiło to na nas wrażenie (dlaczego zjadłam śniadanie?!)
Jak się okazało później, Pani jest także przewodnikiem- "Chcecie pójść ze mną na spacer? Pokażę Wam starą część miasta." Okej...
Krystyna nie mogła się nadziwić. Kazała sobie robić zdjęcia z każdą możliwą kolumną (ile można, dziewczyno?). Kolejny punkt wycieczki - podziemia Pałacu Dioklecjana... "Zapytam, czy możemy wejść." Mogłyśmy, robi wrażenie. Do tego kawa wypita na 4.piętrze centrum handlowego z pięknym widokiem na całe miasto. 
Jest tutaj bardzo ciepło. Krystyna całkiem dobrze znosi upały, ale różnie bywa. Zazwyczaj jednak chowa się  w mojej torebce, tam jest jej najlepiej.
Pozdrawiamy Was serdecznie ;)

wtorek, 2 października 2012

Idziemy na plażę. Idziemy opalać witki, bo co innego robić?
Zajęcia na dobrą sprawę zaczynamy dopiero 9 października. 
Wczoraj spotkanie organizacyjne- właściwie to było, ale po co?
Dostałyśmy indeksy, Xice (karta rabatowa, dzięki której za swój obiad zapłaciłam ~2,40zł) przejechałyśmy się autobusem (11kun~5,60zł w jedną stronę!), poszłyśmy na swój wydział, ale nikt nic nie wie... Fantastycznie!
Później burza. Burza w każdym możliwym znaczeniu. "nie ma innej opcji"
Spokój morza jest kojący.